Dom Chłopaków. Pomoc dla Ukrainy. Dary już na Ukrainie
Wraz z rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę, siostry Dominikanki z Domu Chłopaków w Broniszewicach wraz z Fundacją św. Dominika oraz mieszkańcami powiatu pleszewskiego rozpoczęły zbiórkę darów. Na ich apel zareagowali nie tylko mieszkańcy naszego powiatu, ale również ludzie z całej Polski. Po kilkunastu godzinach podróży, cztery busy z Broniszewic dotarły na Ukrainę, a dokładniej do Żółkwi koło Lwowa.
- Wyjechaliśmy przed północą w poniedziałek, żeby dotrzeć na granicę w Hrebennem na wtorek nad ranem. Byliśmy w kontakcie z Lianą, która świetnie dowodzi punktem pomocy humanitarnej w Żółkwi i która dawała nam co chwilę instrukcje przez telefon, co mamy robić i mówić na odprawach celnych i granicznych. Przy granicy spotkaliśmy grupę ok.20 mężczyzn Ukraińców czekających na podwózkę przez granicę, żeby walczyć. Polski strażnik z zaangażowaniem szukał miejsc w naszych busach dla nich. Niestety nie mieliśmy ani jednego, bo busy załadowane po brzegi. Służby graniczne i celne z obydwóch stron byli bardzo dla nas życzliwi. Bardzo szybko znaleźliśmy się na Ukrainie - podkreśla s. Eliza Myk.
Pomoc dla Ukrainy. Ukraina wdzięczna Polakom za pomoc
Na Ukrainie czekała już na nich Liana z logistykami tego przedsięwzięcia, którzy eskortowali kolumnę busów z Broniszewic przez patrole wojskowe, które są porozstawiane na drodze do Żółkwi co parę kilometrów. W Żółkwi czekała na nich już s. Mateusza i młodzi chłopcy, którzy przez godzinę pomagali w rozładowaniu darów. Jeden z kierowców pojechał dalej, do sztabu kryzysowego z partią artykułów medycznych. W tym samym czasie siostra Sara wraz z siostrą Juwencją były na granicy z gorącą zupą na granicy, żeby podać ciepły posiłek czekającym od 3 dób na wyjazd z Ukrainy.
- Siostry są bardzo dzielne, gdy zaczęła się wojna podjęły decyzję, że zostają z ludźmi na Ukrainie - podkreśla dominikanka.
Czytaj więcej:
- "Potępiamy rosyjską inwazję na Ukrainę!" Stanowisko Rady Powiatu w Pleszewie
- Pojechał na Ukrainę i przywiózł dzieci do Domu Chłopaków w Broniszewicach!
- Jacek Piotrowski jechał cały dzień po czteroosobową rodzinę z Ukrainy. Są bezpieczni!
- Ukraińcy z Pleszewa jadą wspierać swoje wojsko. Potrzebna pomoc
- Karolina i Ania, które przyjechały do Pleszewa z Ukrainy dziękują na swój sposób
- Pleszew solidarny z Ukrainą. Manifestacja w centrum miasta
Pomogli uchodźcom z Ukrainy. W drodze powrotnej z Ukrainy zabrali ze sobą matki z dziećmi
Konwój z darami z Broniszewic nie wracał pusty. Siostra Mateusza z jednym z kierowców pojechała do Lwowa po 3 panie, które były spakowane w samochodzie, ale nie miały kierowcy, który zawiózł by ich do Polski.
- W tym czasie we Lwowie i w Żółkwi był alarm przeciwrakietowy. S. Mateusza z Damianem szli wtedy piechotą przez Lwów do czekających kobiet. Z zachowaniem zimnej krwi szczęśliwie dotarli - zaznacza.
- Po ich przyjeździe ze Lwowa na rozkaz s. Mateuszy pobiegliśmy do busów, żeby już jechać z powrotem do Polski. Przy naszych busach stały rodziny, które chciały z nami wyjechać do Polski. Mateusza spytała nas ile mamy wolnych miejsc. Ale jak się okazało to nie było istotne. Wszyscy potrzebujący, choć było ich więcej niż miejsc, byli po 5 minutach w drodze z nami w kierunku granicy. Oni sami jeszcze rano nie wiedzieli, że tak będzie. My z resztą też nie - wspomina zakonnica.
Czytaj więcej:
- Zgłosił się na ochotnika i pojechał po dzieci Oli i Ivanki na Ukrainę
- Pomoc dla sióstr posługujących na Ukrainie. Pierwsza dostawa wyjechała z powiatu
- Oblężenie stacji benzynowych w powiecie pleszewskim. Orlen wprowadza ograniczenia
- Dominikanki posługujące na Ukrainie proszą o modlitwę "Wciągnęła nas wojenna machina"
- Pleszew solidarny z Ukrainą! Skrzydła Zajezdni w niebiesko - żółtych barwach
Za godzinę przy busach zjawiły się kolejne osoby. Jak wspomina dominikanka Mieli małe bagaże.
- Do busa w którym jechałam z Kamilem wsiadły dwie młode mamy z czwórką cudownych dzieci w wieku od 2 do 8 lat. Spytałam dokąd jadą. Mówiły, że do Warszawy. Pytałam tych 3 kobiet dokąd jadą z Damianem, który był ich kierowcą. Odpowiedziały, że nie ma to dla nich znaczenia. Byle jak najprędzej uciec z Ukrainy. Miały ze sobą dwa pieski. Płakały ze wzruszenia, kiedy powiedziałam, że nasze siostry w Krakowie bardzo na nie czekają i żeby się niczym nie martwiły. Do granicy dojechaliśmy szybko dzięki Lianie i eskorcie. Przeprawa bardzo sprawna po stronie Ukrainy. Strażnicy byli wdzięczni, że udaje się ich siostrom i braciom ewakuować do Polski - mówi. s. Eliza Myk.
Poruszający widok na granicy i radość z dotarcia do Polski
Przed nimi pojawił się jednak dwugodzinny korek do przejścia granicznego z Polska.
- Porusza widok zmarzniętych kobiet z malutkimi i starszymi dziećmi z jedną walizką lub torbą w ręce przekraczających pieszo granicę - zaznacza dominikanka i dodaje, że dzieci w naszym busie były dzielne, choć pytały co chwilę, kiedy będą w Polsce.- Wjechaliśmy szybkim pasem do odprawy celnej i za chwilkę byliśmy w Polsce. Dzieci i ich Mamy w busie zaczęły klaskać z radości, że tak się szybko udało - wspomina.
Czytaj więcej:
- Wojna. Rosja atakuje Ukrainę - trwa inwazja [RELACJA NA ŻYWO]
- Szkoła w niebiesko-żółtych barwach! Uczniowie solidarni z Ukrainą
- Strażacy z powiatu pleszewskiego przekazali sprzęt kolegom z Ukrainy
- Pleszewianie szturmują stacje benzynowe. Tworzą się gigantyczne kolejki
- "Ludzie są przerażeni. Słychać huk spadających bomb i dźwięki eksplozji"
- "Od 3.45 jesteśmy w stanie wojny. W sklepach, na stacjach, wszędzie są duże kolejki"
Polacy mają olbrzymie serca dla Ukraińców
Dominikanka wspomina, że bus, którym podróżowała wraz z rodzinami z Ukrainy zatrzymał się na t w Tomaszowie Lubelskim. Zakonnica postanowiła zamówić w restauracji obiadokolację dla ukraińskich pasażerów.
- Pani z obsługi powiedziała: "Siostro, ale kuchnia już jest zamknięta. Zamykamy za 10 minut restaurację". Na co Kamil odpowiedział: "A to nic! Kupimy hot dogi na stacji". A pani ze łzami w oczach: "No nie, tak być nie może, żeby dzieci nie zjadły porządnej kolacji. Zaraz załatwię, żeby kucharze zostali i dla nich ugotowali. Wzruszenie i wdzięczność - zaznacza s. Eliza.
Potem na stację dotarły kolejne busy. Jeden z wolontariuszy pomógł z zakupem i rejestracją polskich kart do telefonów i po 2 godzinach odpoczynku wszyscy ruszyli z ukraińskimi pasażerami w różne części Polski. Tam, dokąd chcieli: Warszawa, Konin, Wołomin, Kraków.
- Nie mieliśmy jak zawieźć 16-letniego Jarosława do Przemyśla. A nie wyobrażałam sobie, żeby go w środku nocy zostawić w nieznanym dla niego miejscu. I szukając dla niego transportu i mając awaryjny plan, że pojedzie z nami do Broniszewic, podeszła Pani z Lubaczowa, ofiarowując pomoc, że przenocuje Jarka i następnego dnia zatroszczy się, żeby dotarł do Przemyśla. A obsłudze z LOTOSU w Tomaszowie Lubelskim moc podziękowań za goszczenie nas tyle czasu, ile potrzebowaliśmy i za wszelką pomoc i życzliwość. Nagle obcy sobie ludzie stali się jakby rodziną, a stacja Lotos domową przystanią - podkreśla dominikanka.
Pomoc dla Ukrainy. Mieszkańcy Ukrainy są wdzięczni
Jak podkreśla zakonnica z Domu Chłopaków w Broniszewicach, wszystkie osoby z Ukrainy mega wzruszyły mnie swoją pokorną wdzięcznością.
- Pomimo wojny nie ma w nich oczekiwań, że pomoc im się należy. Widziałam ich łzy wielkiego wzruszenia, że otrzymują od nas, Polaków pomoc. Byli wdzięczni i szczęśliwi, że tak bardzo podziwiamy ich bohaterskiego Prezydenta - kończy.
Polub nas na FB
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?