Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kluby seniora mogą być sposobem na późniejsze zestarzenie się - mówi z przekonaniem lek. Med. Tomasz Płatek, geriatra

Halina Gajda
Halina Gajda
O istocie i misji miejsc dla seniorów, ich wpływie na zdrowie rozmawiamy z lek. med. Tomaszem Płatkiem, internistą, specjalistą w dziedzinie geriatrii, szefem oddziału geriatrycznego.

Jak grzyby po deszczu rosną nam świetlice, kluby, dzienne ośrodki, przystanie – zwał rozmaicie – dla seniorów. Co się dzieje?
Coraz dłużej żyjemy. Przede wszystkim kobiety. Jak taka pani idzie na emeryturę, gdy ma 60 lat, a statystycznie przeżywa osiemdziesiątkę, to ma przed sobą ponad dwadzieścia lat. Część tego okresu we względnym zdrowiu. Cóż więc dziwnego, że widać je na ulicach?

Babcie siedzą w domach. Pieką ciasto drożdżowe albo zajmują się wnukami.
Tak było i owszem, ale w czasach słusznie minionych, gdy instytucja babci była oczywistym fenomenem. Oczywistym, bo prawie każda emerytka zajmowała się wnukami, a fenomenem dlatego, iż nigdzie indziej na świecie nie było spotykało się takiego układu. Dzisiaj babcie już nie tak często są chętne do niańczenia wnuków. Wyemancypowały się, są świadome siebie i swoich potrzeb, potrafią powiedzieć „nie”, to mój czas. Poza tym młodzi rodzice coraz częściej korzystają z możliwości, które dają przedszkola czy żłobki. A starsze panie, panowie również, mają wolne. I co robić z tym czasem?

Siedzieć spokojnie w domu? Odpoczywać?
To byłoby najgorsze rozwiązanie. Zamknąć się w domu, to wcale nie znaczy odpoczywać. W czterech ścianach to co najwyżej można zgnuśnieć. Ewentualnie zaczyna się myślenie, że tu mnie boli, tam strzyka, więc pewnie będę chorował albo umierał. Z czasem, przy takim podejściu może się zdrowej osobie naprawdę coś zacząć dziać.

Tylko, jak czasem patrzę na to, co dzieje się w tych wszystkich ośrodkach dla seniorów, to mam wrażenie, że ktoś zorganizował im przedszkole. To malowanie, rysowanie, wycinanie…
Może to rzeczywiście przedszkole, ale co z tego? O wiele cenniejsze jest to, że są w ruchu. I nie chodzi o marszrutę z kijkami w zamieci albo ulewie. Niedawno miałem wykład na gorlickim uniwersytecie złotego wieku. Właśnie, wiało, śnieżyło i na ogół, pogodowo było słabo. Myślę sobie: no, to zrobię wykład dla pięciu, może dziesięciu osób. Nikt w taką zawieruchę nie przyjdzie. I co? Sala była pełna seniorek!

Seniorek…
Cóż, kobiety mają to do siebie, że na większości etapów życia są bardziej otwarte. Panowie też byli pośród słuchaczy, ale rzeczywiście ich grupa była znacząco mniejsza.

To tak, jakbym, słyszała o tym diable, co babę posyła.
Kobiet z racji tego, że żyją dłużej, w pewnym przedziale wiekowym jest po prostu więcej. To wynika z demografii. Siła liczb, nic więcej. Inna sprawa, że kobiety-seniorki, są ciągle głodne świata, wiedzy i nie wstydzą się o tym mówić. One na tych wykładach potrafią robić notatki, dopytywać o szczegóły! Kilka lat temu, taka właśnie duża placówka dziennego pobytu dla seniorów powstała w Wysowej. Były na to ogromne pieniądze, więc i rozmach placówki był wielki. Rano seniorzy byli przywożeni z całego regionu, dzienny grafik ich zadań był wypełniony po brzegi, wieczór się ich odwoziło. Jedna pani z Hańczowej, która brała udział w projekcie, była dosłownie cała szczęśliwa. Opowiadała mi, że wcześniej, to ona tylko przez okno patrzyła na pustą drogę, a teraz? I śniadanie, i rehabilitacja albo zajęcia, warsztaty. Nie ma czasu na nudę, gdybanie, zastanawianie się, kiedy umrze. Panowie też przychodzą na seniorskie świetlice. To prawda jest ich mniej. Pewnie mimo peselu ciągle hołdują przekonaniu, że są od innych zadań. Ważniejszych niż pogaduchy, prelekcje czy robótki ręczne. I tak jest zazwyczaj do końca. Panie takiej misji nie potrzebują, stąd dominują.

I Co? Przez to, że posiedzą przy stole i wspólnie porysują, to będą zdrowsi?
Pewnie, że tak! Co do tego, nie mam wątpliwości! Naprawdę, żadnych!

Może Pan jeszcze powie, że rzadziej trafią na geriatrię…
Rzadziej. Na pewno. Nie możemy popadać w skrajności, ale każda aktywność w pewnym wieku, jest ważna. Nawet jeśli do mnie trafią, to będą mieli imperatyw, żeby się szybko wyzbierać i wyjść. Bo gdzieś coś, bo jakieś warsztaty, ktoś interesujący ma przyjechać, więc trzeba być na miejscu. Powtórzę, najgorzej dla siebie, to zamknąć się na całe dnie w pustym domu.

Co złego jest w domu? Czasem sama dałabym się zamknąć. Żeby nikt do mnie nie dzwonił, że chciał zdjęcia albo tekstu na wczoraj.
Mam podobnie. Marzenia o milczącym telefonie, czasie dla siebie, nawet na posprzątanie kotłowni albo przeglądnięcie szaf, albo po prostu nic nierobienie w świętym spokoju. Wynika to z racji, że oboje jesteśmy w wieku aktywności zawodowej. Nasze profesje, za którymi idzie mnogość obowiązków, też nie są bez znaczenia. Tyle że my w tej ciszy wytrwalibyśmy tydzień, góra dwa. Potem mogłoby zacząć dziać się z nami różnie.

To się chyba kolokwialnie nazywa dostać kota do głowy.
Coś w tym stylu. Seniorzy mają tego czasu znacznie więcej, więc im aktywniej go zagospodarują, tym lepiej. Powtarzam, nie chodzi o zdobywanie szczytów, tylko wyjście z domu, z codzienności. W Polsce nie jest jeszcze tak, jak na zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych, gdzie okres spędzony w zdrowiu pomiędzy emeryturą a statystyczną śmiercią jest długi. Tak obrazowo – jeśli założymy, że panie idą na emeryturę, gdy mają sześćdziesiątkę, a dożywają 85. roku życia, to mają przed sobą szmat czasu. U naszych zachodnich sąsiadów, w relatywnie dobrej kondycji przeżywają nawet dwadzieścia lat, dopiero później zaczynają słabnąć. W Polsce jest niestety wciąż odwrotnie. Czas w zdrowiu jest o wiele krótszy, niż ten, gdy zaczynamy niedomagać. Chodzi o to, by odwrócić tę tendencję, a te wszystkie miejsca, o których mówimy, temu właśnie służą. Kiedyś, na wsiach były klubo-kawiarnie…

Były! Z grami, telewizorem i gazetami, ale co to ma wspólnego z naszym tematem?
Właśnie. Ludzie się spotykali, bo nie mieli zbyt wielu innych możliwości. Wypili kawę, herbatę, pogadali, zagrali w szachy, poplotkowali, co u kogo. Wychodzili z domu. Później to zanikło. Teraz, świetlice seniorów pełnią tę samą funkcję. Będę ciągle powtarzał, że na starość najgorsze jest zamknięcie się w sobie. To widać na oddziale. Mamy tutaj 48 łóżek. Zakładam, że połowa spośród pacjentów, to osoby obłożnie chore, leżące i z racji mnogości schorzeń raczej mało w nich wigoru. Reszta jest w miarę mobilna. Przychodzą terapeuci zajęciowi, proponują różne formy aktywności. I co? Odpowiada może z pięć osób. Reszcie przechodzi to bez echa. A ja ciągle powtarzam, że każda aktywność jest na wagę złota. Bez niej zdrowie posypie się znacznie szybciej.

Sam Pan widzi, że czasem trudno kogoś uszczęśliwić na siłę.
To prawda. Starsi mają swoje przyzwyczajenia, są raczej mało elastyczni, więc trzeba im dać taką ofertę, która im będzie odpowiadała. Jeśli ktoś kocha czytać, to raczej nie rzuci się na wyplatanie koszyków. Komuś bez poczucia rytmu, trudno odnaleźć się na kursie tanga.

Można się zniechęcić albo zwyczajnie wkurzyć!
Właśnie. Nic na siłę, ale trzeba koniecznie znaleźć coś dla siebie. Małe poletko, które polubimy. Nie ma nic złego, nawet jeśli będzie nim kolorowanie malowanek. Widziałem ludzi po udarach, którzy cieszyli się, że udało im się zrobić taki obrazek. Była to dla nich oznaka, że bezwładna wcześniej ręka zaczyna pracować. Niedawno, załatwiając coś w Jubilacie – u nas, w Gorlicach – wszedłem do budynku, a tu muzyka, gwar. Podglądam przez uchylone drzwi, a tam seniorzy w tanach! Jedni na parkiecie dają upust temperamentowi, inni siedzą przy stołach, popijają kawę, herbatkę, rozmawiają i widać, że są zadowoleni, szczęśliwi. Przy takim trybie, tej otwartości i chęci na życie, na oddział do mnie nieprędko trafią. To jest pewne.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto