- Średnia ponad pięć goli na mecz, to imponująca skuteczność - zaczyna analizę inauguracyjnej kolejki w podhalańskiej klasie A nasz ekspert, Daniel Siwor. - Czy to świadczy o tym, że na Podhalu odrodzili się supersnajperzy? A może było to wynikiem słabości linii defensywnych i bramkarzy? Kolejne kolejki dadzą nam odpowiedź na te pytania. - Hokejowe wyniki zaskoczyły nie tylko kibiców, ale także nas, trenerów. Konia z rzędem temu, kto przewidywał, iż słabo spisująca się wiosną w okręgówce Orawa zdemoluje Wierchy na ich boisku. Oba zespoły spadły z szóstej ligi, więc kibice mieli prawo oczekiwać od nich dobrego poziomu, zaciętego meczu i emocji. Zabrakło i jednego, i drugiego. Zawiedli przede wszystkim gospodarze. Zaskakujące jest to, iż rabczanie zostali zdemolowani w najmocniejszym składzie. Można rzec pierwsze koty za płoty. Czy tylko?
Nie Możdżeń, gwiazda rundy wiosennej, który strzelał gole niemal na zawołanie, ale niedawny junior Jordana Jordanów, Filipek, został bohaterem Orkana Raba Wyżna. Filipek wprost szalał na murawie w Tylmanowej. Cztery razy zmusił bramkarza gospodarzy do kapitulacji. Miał ogromnego nosa, gdzie się ustawić, by odebrać piłkę rywalowi, w którym miejscu boiska mu ją sprezentuje. Dzielnie sekundował mu kolejny piłkarz z Jordanowa. Kiedyś grał pod moimi skrzydłami w międzywojewódzkiej lidze juniorów. Gra w takim towarzystwie dużo mu dała. Nie tyle zwycięstwo Orkana jest niespodzianką, ile rozmiary, w jakich pokonał Lubań. W dodatku na jego terenie. Tylmanowianie zapowiadali, iż nie powtórzy się ubiegły sezon, że wrócą na właściwe tory i będą się bić o najwyższe laury. Czy były to tylko pobożne życzenia? Pokażą kolejne pojedynki. Tymczasem na dzień dobry zainkasowali potężny nokaut. Jak długo będą zamroczeni sześcioma mocnymi ciosami?
- Nie udał się powrót na ławkę trenerską Sokolicy Ryszarda Darlewskiego. Prowadzony przez niego zespół nie mógł poradzić sobie z dobrze usposobionym Wiatrem Ludźmierz. W tym przypadku udany był powrót do zespołu grającego trenera Dariusza Cholewy. Wiatr zaznaczył, iż należy się z nim liczyć w walce o awans. W zeszłym sezonie w barażach był bliski przejścia na wyższy szczebel rozgrywkowy. Jeszcze się nie udało. Może w tym sezonie? Wiatr prowadził już 5:0 i wtedy dopiero dwoma golami gospodarze uratowali twarz.
- Poroniec Poronin, który w kiepskim stylu zakończył zmagania w szóstej lidze, po powrocie trenera Macieja Ejsmonda pokazał dobrą piłkę. Zwycięstwo 4:1 w Kluszkowcach świadczy o niezłym przygotowaniu Porońca. Tym bardziej iż w Zaporze zagrało kilku graczy z maniowskiego Lubania. Beniaminek zapłacił frycowe. Za bardzo chciał, a to często krępuje nogi. - Najbardziej wyrównane spotkanie oglądali widzowie w Waksmundzie. Oba zespoły zaprezentowały różną taktykę. Gospodarze atakowali, a lipniczanie wyprowadzali kontrataki. Właśnie po jednej z kontr Babia Góra zdobyła gola na wagę trzech punktów. Porażkę można uznać za małą niespodziankę, bo Huragan raczej u siebie nie zwykł gubić punktów. Lipniczanie zgłosili zaś aspiracje do odegrania znaczącej roli w lidze.
Czarni to drużyna solidna od lat, która jednak w zeszłym sezonie przechodziła zawirowania i miała kłopoty z ligowym bytem, głównie z powodów kadrowych. Efektowne zwycięstwo nad Jarmutą, która wiosną bliska była gry w barażach, ma swoją wymowę. Szczawniczanom nie pomógł nawet debiutujący w podhalańskiej klasie A czarnoskóry Senegalczyk Diop.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?