Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakopane: brakuje busów do centrum

Łukasz Bobek
- Jak ktoś nie ma własnego samochodu, z Olczy czy Cyrhli dostanie się rano lub wieczorem do centrum miasta graniczy z cudem - mówi Teresa Mrugała
- Jak ktoś nie ma własnego samochodu, z Olczy czy Cyrhli dostanie się rano lub wieczorem do centrum miasta graniczy z cudem - mówi Teresa Mrugała fot. Łukasz Bobek
Mieszkańcy Olczy i Cyrhli, dzielnic Zakopanego, mają dość odcinania ich od świata. Zamierzają zbierać podpisy pod petycją do burmistrza, by w końcu doprowadził on do ich osiedli normalną komunikację zbiorową.

- Na razie bowiem nie da się na Olczę dojechać ani z samego rana, ani późno wieczorem - żali się Teresa Mrugała, mieszkanka Olczy i inicjatorka akcji. Władze miasta rozkładają bezradnie ręce, a busiarze pokazują portfele. - Nie opłaca nam się wtedy jeździć - brutalnie naświetlają rzeczywistość.

Bój o lepsze połączenia komunikacji zbiorowej nie jest pod Giewontem niczym nowym. Kilka miesięcy temu przed zakopiańską radą miasta występowała jedna z nauczycielek mieszkająca w rejonie Chłabówki. Wcześniej wielokrotnie podnosiły się głosy z zakopiańskiej Cyrhli. Teraz odezwali się ludzie z Olczy.

- A dziwi się pan? Nie mam teraz jak dojechać do pracy na poranną zmianę, a także wrócić do domu wieczorem, gdy pracuję na drugą zmianę - mówi Teresa Mrugała. Kobieta pracuje w jednym z zakopiańskich marketów - zaczyna pracę albo o 7 rano, albo kończy ją po godz. 21.30. Nie ma własnego samochodu.

- Albo muszę iść do, albo z pracy na nogach. Dzień w dzień po 5 kilometrów. Pół biedy, gdy nie było śniegu. Teraz jednak to naprawdę wyczerpujące - mówi.

Osób w podobnej sytuacji na Olczy jest więcej. - Jesteśmy odcięci od świata. Da się tu przeżyć bez samochodu, jedynie gdy jest sezon. Gdy turyści u nas są, busy jeżdżą jeden za drugim. Poza sezonem martw się człowieku sam - żali się.

Rzeczywiście, rozkład jazdy zamieszczony na przystankach teoretycznie aż roi się od kursów w różnych godzinach. Problem jednak w tym, że przy większości jest kilka literek. "Nie jeździ w weekendy", "Nie jeździ od 1 września do 23 grudnia", "Kursuje w wakacje, weekend majowy i ferie" i tym podobne. W efekcie regularna komunikacja w rzeczywistości bardziej przypomina okazjonalną - od turysty do turysty.

Pani Teresa kilkakrotnie spotykała się z władzami miasta, by te pomogły mieszkańcom w problemie. Bez efektu. - Bo na razie nie możemy pomóc. Nie mamy wpływu na prywatną działalność gospodarczą - wyjaśnia Robert Chowaniec z Wydziału Drogownictwa zakopiańskiego magistratu.

Tłumaczy, że każdy przewoźnik ma prawo złożyć wniosek o zezwolenie na przewóz osób w mieście. I to on przedstawia urzędowi stosowny rozkład, według którego będzie kursował. Urząd nie może w nim nic zmienić.

Burmistrz Janusz Majcher dyplomatycznie dziwi się takiej sytuacji. - Ja wiem, że po sezonie kierowcom się to nie opłaca, ale przecież nadrabiają to w sezonie. Nie może być tak, że gdy są turyści, zarabiają wszyscy, a potem nikt nie jeździ. Dowóz ludzi do pracy musi być zagwarantowany - mówi stanowczo. Nie ma on jednak pomysłu, jak uleczyć sytuację.

Rozwiązaniem byłoby dopłacanie przewoźnikom do deficytowych linii. Według Eugeniusza Pawlikowskiego z korporacji przewoźników Rysy wystarczyłoby, by miasto do jednego kursu dopłaciło ok. 30-40 zł. - Wtedy kierowca nawet przy niewielkiej ilości pasażerów nie byłby stratny - zaznacza.

Jak zapowiedział "Krakowskiej" Władysław Łukaszczyk, przewodniczący komisji komunalnej rady miasta, radni zajmą się tym problemem na najbliższych posiedzeniach.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytarg.naszemiasto.pl Nasze Miasto