Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakopane. Powstaje nowa droga na dworzec. "Metr od domu. Wyjdę wprost pod autobus"

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
- Nowa granicy mojej działki ma przebiegać na końcu mojego betonowego ganku. Gdy postawię ogrodzenie, nie będą mogła otworzyć w pełni drzwi do domu - mówi pani Łucja
- Nowa granicy mojej działki ma przebiegać na końcu mojego betonowego ganku. Gdy postawię ogrodzenie, nie będą mogła otworzyć w pełni drzwi do domu - mówi pani Łucja Łukasz Bobek
- Miasto chce mi zabrać prawie 200 metrów kwadratowych mojej działki. Gdy do tego dojdzie, wprost z mojego domu wejdę pod jadące na dworzec autobusy – mówi Łucja Herman, lekarka z Zakopanego. Kobieta czuje się pokrzywdzona przez urząd miasta w Zakopanem. Tym bardziej, że gdy urzędnicy zapowiadali budowę nowej drogi, deklarowali również, że teren pod nową drogę zostanie solidarnie zabrany po jednej i drugiej stronie mojej działki. Teraz okazuje się, że zabrany zostanie grunt tylko po jej stronie.

Pani Łucja, lekarka z Zakopanego, mieszka w starym rodzinnym domu przy ul. Szymony. To właśnie tamtędy ma przebiegać nowa droga dojazdowa do planowanego centrum komunikacyjnego w Zakopanem. Zgodnie z zapowiedziami władz miasta, nowa droga ma służyć autobusom wjeżdżającym na dworzec z zakopianki. Dzięki temu omijałyby one ulicę Chramcówki i centrum miasta.

Miasto chce wywłaszczyć ją z niemal 200 metrów działki.

- W ten sposób, że nowa granica ma przebiegać dokładnie metr od ściany mojego domu. Na dodatek od strony nowej drogi ja mam wejście do budynku. Jeśli więc chciałabym postawić sobie nowe ogrodzenie, słupki musiałabym postawić na swoim terenie. A to oznaczałoby, że nie otworzyłabym w pełni drzwi do mojego domu – mówi pani Łucja. A bez ogrodzenia życie będzie niebezpieczne. Bo będę wchodziła wprost pod nadjeżdżające autobusy.

W lutym 2021 roku na działce pojawili się geodeci, którzy wytyczyli, gdzie ma przebiegać nowa granice. Trzech urzędników z urzędu miasta zażądało od lekarki, by wydała im nieruchomość. - Straszyli mnie, że jeśli tego nie zrobię, wezwą komornika – wspomina pani Łucja. Nie oddała gruntu. Na działkę wpuściła tylko geodetów, by wytyczyli odcinek do wywłaszczenia.

- Dla mnie jest to o tyle dziwne, że wcześniej od 2018 roku, gdy wiadomo było, że tędy ma przebiegać droga dla autobusów, wówczas od urzędników dostałam informację, że grunt na poszerzenie drogi ma być solidarnie zabrany po jednej i po drugiej stronie. Mówił mi to były już naczelnik wydziału inwestycyjnego urzędu miasta, jak i przedstawiciel wykonawcy. Teraz okazuje się zupełnie coś innego – mówi lekarka. I dodaje, że nikt z urzędu, ani projektant nowej drogi nie powiedział jej skąd taka zmiana. - Nie wiem, czy warunku techniczne tego wymagają, czy mnie nie lubią. Nic. Przyszli i zażądali wydania działki – dodaje. - Nie wiem nawet czy i jakiej wysokości odszkodowanie za zajętą ziemię może uzyskać. Na działce bowiem nie było żadnego rzeczoznawcy.

Pod koniec grudnia 2020 roku starostwo tatrzańskie wydało zgodę na realizację inwestycji drogowej z rygorem natychmiastowej wykonalności. - Choć do tego czasu nie widziałam ile terenu mają mi zająć. Nikt mi tego nie pokazał - mówi pani Łucja. Kobieta odwołała się od tej decyzji do wojewody małopolskiego. Urząd wojewódzki ma rozpatrzyć sprawę do 4 maja.

To nie wstrzymało prac. Roboty na ulicy Szymon są prowadzone. Na razie w zakresie dotychczas starej, istniejącej drogi. Urząd miasta twierdzi, że dopełnił wszelkich formalności wymaganych prawem. Urzędnicy uważają, że już w czerwcu 2020 roku konsultowali z panią Łucją plan drogi, a potem pokazali jej na na działce, ile terenu chcą jej zająć.

- To nieprawda. Konsultacje wyglądały tam, że w urzędzie pokazali mi gotowe plany i tyle. Potem na gruncie było dwóch urzędników, w tym projektant, który machał mi przed oczami planami. Ale nie wskazał ile terenu mu zajmą. Od razu mówiłam im, że się nie zgadzam na nowy projekt. Od projektanta usłyszałam bezczelne stwierdzenie, że oni i tam zrobią tą drogę. Dopiero 11 lutego 2021 roku, gdy przyszli z żądaniem wydania nieruchomości zażyczyłam sobie geodetę. Wtedy geodeta zaznaczył w terenie palikami, gdzie ma przebiegać nowa granica. I uświadomiłam sobie tam na prawdę co to dla mnie oznacza - mówi pani Łucja. - Ja jestem lekarką, znak się na leczeniu ludzi, a nie na planach projektowych. Czy rolą urzędnika nie jest wyjaśnienie obywatelom o co chodzi? Tym bardziej jak mu się zabiera jego majątek? Tutaj tak niestety nie było - mówi rozżalona kobieta. I dodaje, że po stwierdzeniu w 2020 roku, że się nie zgadza na projekt i domaga się zmian, dostała odpowiedź, że jest to niemożliwe m.in. z powodu tego, że zmiana oznaczałaby co najmniej kilkumiesięczne opóźnienia w pracach nad centrum komunikacyjnym. - A to jak mi napisali, mogłoby narazić inwestora na utratę pozyskanych zewnętrznych środków finansowania oraz roszczenia wykonawcy o odszkodowanie z tytułu przesunięcia terminu realizacji inwestycji. Dodali jeszcze, że mogłoby to docelowo spowodować w stosunku do burmistrza sformułowanie zarzutu o niegospodarność wydatkowania środków publicznych. Przepraszam bardzo, a gdzie jest moje dobro w tym wszystkim? - pyta poirytowana mieszanka.

Urzędnicy z zakopiańskiego magistratu podnoszą ponadto, że projektant nowej drogi musiał wybrać takie rozwiązanie, które najmniej ingerowałoby w prywatne nieruchomości. W przypadku tej drogi, po prawej stronie drogi (tam gdzie znajduje się dom pani Herman, zajęta została tylko jedna nieruchomość prywatną (pani Herman) i trzy nieruchomości niezagospodarowane należące do PSS „Społem”. Z kolei po drugiej stronie są nieruchomości głównie prywatne i zabudowane domami. I dodają, że nowa granica będzie co prawda metr od budynku pani Łucji, ale droga nie będzie tam blisko. - W rzeczywistości krawędź projektowanej jezdni przebiega w odległości 2,65 m od ściany budynku i 1,65 m od zewnętrznej krawędzi ganku - czytamy w odpowiedzi jaką przesłał urząd miasta do naszej redakcji. I na koniec urząd zaznacza, że jeśli pani Herman nie wyda urzędnikom swojej nieruchomości, "być może" będzie musiał wdrożyć postępowanie egzekucyjne.

Z kolei pani Łucja na koniec dodaje, że to będzie drugi raz, gdy jej rodzina zostanie wywłaszczona pod budowę drogi. Pierwszy raz był za czasów PRL - gdy budowano ulicę Szymony. - Wtedy też nikt nie pytał nas o zdanie - mówi.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto