Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stałe polowanie z balkonu?

Nie zawsze myśliwi za zwierzyną do odstrzału idą do lasu Stałe polowanie z balkonu?Kilku mieszkańców Skawy boi się, by nie trafiły ich kule jednego z miejscowych myśliwych. Aleksander F., który od 1951 r.

Nie zawsze myśliwi za zwierzyną do odstrzału idą do lasu

Stałe polowanie z balkonu?Kilku mieszkańców Skawy boi się, by nie trafiły ich kule jednego z miejscowych myśliwych.
Aleksander F., który od 1951 r. należy do koła łowieckiego, urządził sobie w ostatnią niedzielę polowanie na obszarze położonym między budynkami mieszkalnymi. Jak tłumaczy, miał zezwolenie na odstrzał jednego rogacza. Problem w tym, że zrobił to tuż koło zabudowań swoich i sąsiadów, którzy nijak z tym nie mogą się zgodzić. Dodatkowo mówią, że ostatnie zdarzenie nie było pierwszym, a strzały było słychać również w tamtym roku. Myśliwy przekonuje, że strzelał, ale w bezpiecznej odległości, a sąsiedzi grubo przesadzają.
Polowanie w środku wsi
–To było przed ósmą – mówi Wiesław Niewiarowski, sąsiad myśliwego. – Siedzieliśmy z żoną na balkonie i piliśmy kawę, aż tutaj jak nie huknie. Stanęliśmy na równe nogi. Żona od razu przypuszczała, że sąsiad urządził sobie polowanie. Na polanie przed domem zobaczyliśmy rogacza, który właśnie dostał śrutem. Po chwili zwierzę się przewróciło, a dwie sarny, które z nim były, uciekły do pobliskiego zagajnika. Jestem przekonany, że sąsiad strzelał z balkonu. Po chwili zobaczyliśmy, że idzie w kierunku postrzelonego zwierzęcia. Kiedy tylko go zobaczyłem pytam, co ty chłopie robisz? Chwyciłem za telefon i od razu zadzwoniłem na komisariat w Rabce Zdroju.
Za pierwszym razem, według Niewiarowskiego, odmówiono przyjazdu. Zatelefonował jeszcze raz i dopiero po dziesięciu minutach pojawił się radiowóz.
– Pobiegliśmy z synem w kierunku zastrzelonego już zwierzęcia i postanowiliśmy, że go nie oddamy dopóki nie przyjedzie policja i nie sprawdzi, czy w takim rejonie można polować.
W chwili gdy Wiesław Niewiarowski opowiadał nam o całym zdarzeniu, na polanie, gdzie zginął rogacz, bawiło się dwóch chłopców.
Według zaniepokojonych mieszkańców, policja przekonywała ich w niedzielę, że nic się stało jeżeli, a myśliwy miał pozwolenie na odstrzał.
Rogacz za zakładnika
Sąsiedzi postanowili jednak, że sprawy „nie odpuszczą” i wezwali Straż Leśną. Ta z kolei wysłała na miejsce członków miejscowego koła łowieckiego, którzy zabrali rogacza.
Jak poinformował nas wczoraj szef rabczańskiego komisariatu Robert Bartosz, policja bada sprawę.
– Sprawdzimy w jakiej odległości od zabudowań odstrzelono zwierzę. Będziemy kontaktować się z łowczym koła, do którego należy myśliwy. Teraz mogę jedynie powiedzieć, że sprawdziliśmy i miał on zezwolenie na odstrzał.
Potwierdza to sam myśliwy, który jest mocno zaniepokojony całą sprawą. Jak powiedział reporterowi „Gazety Krakowskiej” nie spodziewał się, że aż tak bardzo przestraszy sąsiadów.
– Miałem pozwolenie na odstrzał na jednego kozła. Tylko tyle mogę powiedzieć. Co ci ludzie wygadują! Z jakiego niby balkonu miałem strzelać? Proszę iść to pokażę, z którego miejsca oddałem strzał. O tu zza tych małych drzewek – przekonuje nas pan Aleksander. – Nawet powinna być jeszcze łuska.
Niestety łuski nie znaleźliśmy. Myśliwy zapewnił, że postępował zgodnie ze wszystkimi zasadami bezpieczeństwa w łowiectwie.
– Wobec myśliwego nie zostaną wyciągnięte konsekwencje – zapewnia Michał Zapała, łowczy Koła Łowieckiego Knieja w Skawie. Sprawą zajmuje się policja.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytarg.naszemiasto.pl Nasze Miasto