Na wojnę z góry przegraną, bo - jak mówi Andrzej Fryźlewicz, naczelnik wydziału ochrony środowiska w zakopiańskim magistracie - barszcz rozprzestrzenia się nie tylko w Zakopanem, ale w całej Polsce, nawet na Pomorzu. Ta dochodząca nawet do 4 metrów roślina przywieziona ze Związku Radzieckiego jako pasza dla bydła okazała się wyjątkowo niebezpieczna dla ludzi. Jej silne soki wywołują pod wpływem słońca trudno gojące się rany na skórze.
- Co roku w maju wyłaniamy firmę, która spryskuje liście barszczu specjalnymi chemicznymi preparatami - tłumaczy Fryźlewicz. - Takie akcje powtarzane są kilka razy w sezonie, co trzy, cztery tygodnie. Kosztuje nas to kilkanaście tysięcy złotych.
Gmina jednak walczy z barszczem tylko na gruntach należących do niej. Stąd apel naczelnika Andrzeja Fryźlewicza, aby każdy właściciel posesji, gdzie rośnie barszcz, zaczął go zwalczać. Przypomina, że jest to obowiązek mieszkańców Zakopanego. Straż miejska zapowiada, że będzie odwiedzać posesje i sprawdzać, czy wywiązują się oni z tego obowiązku.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?