Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podhale: Praca przy wycince drzewa w górach to morderczy fach

Tomasz Mateusiak
Archiwum
Jeśli kiedyś będę miał syna i on powie mi, że chce zostać drwalem, to dostanie poważny wpier... - wali bez ogródek Darek Stefanik, drwal, którego spotykamy podczas pracy w Gorcach. Przez jego słowa nie przemawia wstręt do własnego zawodu, tylko doświadczenie. Choć pracuje w ten sposób dopiero od kilku lat, szybko przekonał się, że ścinka drzew na Podhalu to ciężki kawałek chleba.

Są wszędzie. Każdego dnia z lasów na Podhalu, Spiszu, Orawie, w Pieninach czy ziemi suskiej (z wyłączeniem mieszczących się tu parków narodowych) znikają setki, jeśli nie tysiące drzew. Ścinają je pojedynczy górale (z prywatnych lasów) oraz wielkie spółdzielnie leśne. Raz dla bali lub desek potrzebnych na budowę domu, innym razem na opał. Kiedy indziej po prostu na sprzedaż.

- Niezależnie od celu ścinki prawda jest jedna. By w naszym terenie wyciąć z lasu drzewo i ściągnąć je w dół, trzeba się porządnie napracować - tłumaczy Jan Piczura, pracownik Wspólnoty Ośmiu Uprawnionych Wsi z Witowa, spółki, która administruje wielkimi połaciami lasu w rejonie Doliny Chochołowskiej. - Wiem to, bo sam nieraz pracowałem w lesie. To praca tylko dla "prawdziwych mężczyzn".

Przyjmując terminologię Piczury, jednym z tych "najprawdziwszych" jest Darek Stefanik. - Od kiedy pracuję w lesie? Zawodowo od 7 lat. Tak naprawdę jednak od dziecka - mówi niespełna 26-letni góral z Tylmanowej. - Moi rodzice i dziadkowie mają gospodarstwo. A wiadomo, jak to jest na gazdówce. Kawałek deski zawsze się przyda. A że mieliśmy swój las, to się ścinało i zrywało (czyli transportowało drzewo w lesie) często.

W pamięci młodego drwala pozostało, że drewno z dziadkiem czy ojcem ściągali głównie zimą. Wtedy był na to czas, bo nie było roboty w polu. - Pamiętam ten mróz, który palił nas w ręce i wielki wysiłek, jaki trzeba było włożyć, by przypiąć ścięty i pozbawiony gałęzi pień do ciągnącego go w dół konia - mówi Darek. - Tak, konia! Bo w górskich lasach to zwierzę o wiele lepiej sprawdza się niż ciągnik. Konie mają swój rozum i nauczone do pracy wiedzą, jak umiejętnie ciągnąć pień, by nie zakleszczył się on o inne drzewo. Wracając do samej roboty, to każdy, kto pracował w lesie, wie, że po dniówce spędzonej na tej pracy człowiek jest skonany. Od zimna i wysiłku boli każda kość - dodaje.

Stefanik i jego koledzy do pracy w Gorcach koni jednak nie używają. Tutaj pracują przecież nie po to, by przywieźć na tartak jedno czy dwa drzewa, ale by co dwa - trzy dni zapełnić pniami kilka tirów. Przy wycince pracują na profesjonalnym sprzęcie.

- Same drzewa wycinamy normalnie, piłami - tłumaczy Krzysiek, kolega Darka z ekipy drwali wynajętych przez Nadleśnictwo Nowy Targ do pracy w Gorcach. - Zresztą jak dla mnie samo ścięcie drzewa to pikuś. Wiadomo, trzeba wiedzieć, jak to zrobić, by pień cię nie przygniótł, ale jeśli jesteś ostrożny, to nie ma w tym nic ciężkiego. Prawdziwa mordęga to sprowadzenie drzewa na dół. Ludzie myślą, że skoro mamy traktor, to podpinamy pień do niego i jedziemy. A to nie takie proste.

Krzysiek, ciągnąc drzewo po leśnych stromych ścieżkach, ryzykuje życie. Ile to razy media donosiły przecież, że gdzieś na Podhalu traktor się obślizgnął na śniegu czy błocie i przewrócił, przygniatając kierowcę? Krzysiek wspomina, że w ten sposób zmarł mężczyzna z jego wioski.

- Dlaczego więc to robimy? A jaką mamy perspektywę? Szkół nie pokończyliśmy, więc w biurze robić nie będziemy. A przecież za coś rodzinę utrzymać trzeba - tłumaczą drwale. - Pracujemy tu, bo to nawet nieźle płatne zajęcie.

Jak bardzo? Tego nasi rozmówcy zdradzić nie chcą. Tłumaczą, że w porównaniu z ilością wyrzeczeń, jakimi są pobudki o 5 rano (ścinkę zaczyna się o świcie), a także praca w strachu oraz w deszczu, mrozie czy przy śnieżycach, to drwal kokosów nie ma.

- No, ale nikt nie obiecywał, że to łatwa praca - mówi Darek. - To jeden z najtrudniejszych fachów świata. Skąd to wiem? Na satelicie (kanał Discovery - przyp. red.) emitowany jest serial dokumentalny o pracy drwali w górach Ameryki. Mają tam równie przerąbane jak my.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Podhale: Praca przy wycince drzewa w górach to morderczy fach - Nowy Targ Nasze Miasto

Wróć na nowytarg.naszemiasto.pl Nasze Miasto