Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pełna pula punktów dla MMKS Podhale

Stefan Leśniowski
Janowianie stawili duży opór "Szarotkom", które mecz rozstrzygnęły dopiero w trzeciej tercji
Janowianie stawili duży opór "Szarotkom", które mecz rozstrzygnęły dopiero w trzeciej tercji Stefan Leśniowski
Kibice Podhala musieli czekać ponad miesiąc na pełną pulę punktów. Ostatnio zespół zgarnął ją 24 października w meczu z Zagłębiem. Zdobyta została po ciężkim boju. Janowianie podczas pierwszego pobytu w stolicy polskiego hokeja wywieźli zwycięstwo (7:4), a u siebie ulegli tylko 5:6.

Mimo ogromnych kłopotów organizacyjno-finansowych goście zawiesili wysoko poprzeczkę góralom.
Kibice zastanawiali się, czy wygrana w Tychach po dogrywce poprawi morale zespołu po ostatnich niepowodzeniach i będzie odskocznią do lepszej i skuteczniejszej gry. Tymczasem...

- Nic nie grają. Drugich takich 60 minut jak z Jastrzębiem już nie wytrzymamy - psioczyli kibice
Podhala po pierwszych 20 minutach. Gra się nie układała ich ulubieńcom. Co prawda od pierwszego gwizdka rzucili się do ataku, ale ich akcjom brakowało polotu, przyspieszenia, dokładnych podań i wykończenia. Czuy w 1 minucie nie trafił do pustej bramki, a Różański 4 minuty później dwukrotnie próbował pokonać M. Elżbieciaka. W 9 minucie popełnił błąd. Krążek był już za jego plecami, lecz nikogo z nowotarżan nie było na dobitkę. Mógł więc spokojnie odwrócić się i zamrozić "gumę". Górale nie wykorzystali również gry w przewadze, oddając w tym okresie zaledwie jeden strzał.

Po dogrywce Podhale zwyciężyło w Tychach

Janowianie pierwszy raz zmusili do interwencji Rajskiego w 12 minucie, gdy grali w przewadze. Urbańczyk soczyście uderzył z niebieskiej linii, a chwilę później Mihalik zatrudnił nowotarskiego golkipera. Wcześniej odbijał niegroźne wrzutki gości dla pozbycia się krążka. W 11 minucie Kogut efektownie "wypalił" zza obrońcy, ale minimalnie niecelnie. W końcówce odsłony M. Elżbieciak mógł odpocząć, gdy jego zespół trzykrotnie grał w przewadze i zamykał górali w ich tercji.
Po drugiej tercji miejscowi kibice mieli jeszcze bardziej markotne miny.

Zaraz na początku w odstępie 13 sekund stracili dwa gole. Najpierw Mihalik dostał do "pustaka" i szansy nie zmarnował. Potem Gryc uderzył sprzed kół bulikowych i krążek wpadł "za kołnierz" Rajskiemu. Po drodze guma chyba odbiła się od kogoś. Utrata goli podrażniła górali, którzy rzucili się do huraganowych ataków. Pod bramką M. Elżbieciaka dochodziło do dantejskich scen, ale ten z wielkim szczęściem interweniował. Dwa razy krążek był już za jego plecami, ale jakimś cudem nie przekroczył linii bramkowej. W 33 minucie wyjechał zbyt daleko z bramki i wracając do niej zdołał do "raka" złapać lob Sulki. Bardzo aktywny był Czuy. Wszędzie było go pełno.

Sporo strzelał. W 23 minucie w jednej zmianie aż cztery razy niepokoił golkipera janowian, który miał również kapitalne interwencje po strzale Bomby ( 21 min), Michalskiego, Neupauera i Różańskiego. W końcówce tercji goście grali przez 92 sekundy w podwójnym osłabieniu. Gdy do zakończenia kary jednego z zawodników pozostawała sekunda, Łabuz potężnym uderzeniem z niebieskiej linii trafił w przeciwległe okienko. - Czasowi sędziowie się nie popisali. Gdyby wcześniej nie zatrzymali czasu, to nasz zawodnik byłby na tafli. Zresztą już w pierwszej tercji rzuciłem ręcznik na taflę, bo po syrenie było już 5 sekund i gra nadal się toczyła - powiedział Janusz Imiołczyk, drugi trener janowian.

- Bramka odczarowana. Teraz będzie z górki - wierzyli kibice. Tymczasem już w pierwszych sekundach trzeciej odsłony bliski pokonania Rajskiego był Mihalik, ale chwilę później Łabuz potwierdził, że ma na bramkarza janowian patent. Przymierzył po raz drugi spod niebieskiej i krążek wpadł pod poprzeczkę. Gdy Mihalik powędrował na ławkę kar, kibice wznosili okrzyk "Łabi", "Łabi". Znalazł się na lodzie, oddał strzał, ale tym razem krążek poszybował nad poprzeczką. Wcześniej Pohl w sytuacji sam na sam położył Rajskiego na lodzie, ale nie trafił do pustej bramki. Chyba sam nie wie, jak to się stało. Janowianie wcale nie chcieli się poddać. Śmiało atakowali, aż za śmiało i w 53 minucie nadziali się na kontrę. Bakrlik crossowym podaniem uruchomił Baranyka, a ten sytuacji sam na sam nie zmarnował i trzy punkty zostały w Nowym Targu. - Zawsze trudno się grało z Naprzodem. Zawodnicy mają takie charaktery jak górale. Janowianie konsekwentnie rozbijali nasze ataki i czyhali na kontry. Mają zawodników, którzy potrafią tego typu akcje zakończyć golem. Mogę się cieszyć tylko z wygranej - powiedział trener Podhala, Jacek Szopiński.

MMKS Podhale Nowy Targ - Naprzód Janów 3:2 (0:0, 1:2, 2:0)

Bramki: 0:1 Mihalik (Ł. Elżbieciak) 21:59, 0:2 Gryc (Ślusarczyk) 22:12, 1:2 Łabuz (Bakrlik, Baranyk) 39:54 w podwójnej przewadze, 2:2 Łabuz (Bakrlik) 43:25 w przewadze, 3:2 Baranyk (Bakrlik, Cecuła) 52:22.
Sędziowali: Wolas (Oświęcim) - Polak, Kaczyński (Bytom).
Kary: 10 - 14 min. Widzów: 500.

MMKS Podhale: Rajski - K. Kapica, Łabuz, Kmiecik, K. Bryniczka, D. Kapica - Dutka, W. Bryniczka, Różański, Kolusz, Czuy - Sulka, Cecuła, Bomba, Neupauer, Michalski - Bakrlik, Jastrzębski, Baranyk. Trener Jacek Szopiński.

Naprzód: M. Elżbieciak - Krokosz, Petrina, Kogut, Pohl, Jóźwik - Kurz, Urbańczyk, Sowiński, Mihalik, Ł. Elżbieciak - Sitko, Sośnierz, Gryc, Ślusarczyk. Trener Krzysztof Kulawik.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:Bestialski napad na sąsiada
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytarg.naszemiasto.pl Nasze Miasto